Z przykrością informujemy, że zmarł Bogusław Wajland "Wajdelota" (blacha 348) , członek honorowy SKPB Warszawa. Składamy wyrazy głębokiego współczucia Rodzinie i Przyjaciołom.
Uroczystości pogrzebowe odbędą się w sobotę 1 kwietnia w Kościele pw. Św. Bartłomieja w Sitańcu k. Zamościa o godz. 14.00.
Poniżej kilka słów wspomnienia o "Wajdelocie":
Bogusław Wajland - Wajdelota (nr blachy 348)
Z Bogusiem znałem się i przyjaźniłem od moich pierwszych dni w SKPB, czyli od 37 lat! Był świadkiem na moim ślubie. Często wyjeżdżaliśmy razem - prywatnie i prowadząc obozy. Uzupełnialiśmy się znakomicie, tym bardziej, że Wajdelota był utalentowanym organizatorem. Gdy od czasu do czasu jeździłem jako pilot z Supertouru, programy do których podrzucałem różne pomysły udawało się zrealizować bez pudła, właśnie dlatego, że szczegóły dopinał Boguś - profesjonalnie, perfekcyjnie!
Jednak mocniej niż imprezy, czy odwiedzone miejsca tkwi mi w pamięci atmosfera wspólnych wyjazdów. Noce przy ogniskach i wędrówki - na luzie, bez pośpiechu, czy sportowego traktowania celu. Przez długie lata wspominaliśmy ze śmiechem jego „miejską” czapkę z nutrii - taką sztywną z daszkiem, w której wyruszał na wycieczki w latach 80. albo skajową kurtkę, z którą się pożegnał paląc na którymś wyjeździe w wieczornym ognisku...
Wajdelota miał ironiczne poczucie humoru i traktował świat z przymrużeniem oka. Potrafił też zagrać na gitarze i zaśpiewać. Omijał jednak popularne w Kole Wajdelota na jubileuszu 55-lecia SKPB w Wetlinie,
łemkowskie piosenki, serwując słuchaczom w zamian ballady - o Lili słodkiej jak fot. Magdalena Badowska
miód, cukierkach dla panienki, czy o bielinku kapustniku, który zjadł ojcu cale plony.
Fascynował się historią. Z pasją i skrupulatnie śledził losy swojej rodziny, przybyłej z falą przybyszów z Zachodniej Europy i osiadłej przed wiekami na Roztoczu. Angażował się w kołowe rocznice, funkcjonowanie komisji egzaminacyjnej, stając się naturalnym łącznikiem między kolejnymi kołowymi generacjami. Jeśli poszukiwałem do kogoś kontaktu, to pierwszą i - zazwyczaj - ostatnią osobą do której się zwracałem, był Boguś!
Od kilku miesięcy się nie widzieliśmy, bo codzienne zajęcia, które wydawały mi się ważne, stawały spotkaniu na przeszkodzie. A teraz?! Ech, spotkamy się dopiero... na niebieskich połoninach. Do tego czasu, spoczywaj w pokoju, Przyjacielu!
Paweł Wroński (blacha 362)