Jaki jest najlepszy sposób na rozpoczęcie wakacji? Ostatni szkolny dzwonek zadzwonił? - czas ruszać w góry!
Plan więc był prosty - przejść pasmo Radziejowej i doceniać jego górskie atrakcje. Czy się udało?
Z Warszawy w niedzielę wieczorem nocnym pociągiem pojechaliśmy do Rytra skąd ruszyliśmy Głównym Szlakiem Beskidzkim w stronę Niemcowej.
Na trasie przywitały nas maliny, poziomki i jagody oraz czeresćnie na zdziczłych drzewkach owocowych, tym, co zoatało, po nieistniejących już gopodarstwach. Mineliśmy fundamenty dawnej szkoły w przysiółku Trzośniowy Groń, najwyżej położonej osadzie Beskidu Sądeckiego.
Po trzech godzinach marszu, doszliśmy do chaty studencie pod Niemcową. Gospodyni, Klaudia, przywitała nas bardzo serdecznie. Czekał na nas rozpalony piec i gorąca herbata. Jak dobrze daszkowe południe przesiedzieć w ciepłej chacie z menażką pełną gorącej zupy słuchają opowieści o historii Niemcowej.
Jak tylko podładowaliśmy akumulatory, ruszyliśmy w dalszą trasę. Teraz letni deszcz nam nie straszny. Przed nami Wielki Rogacz, przełęcz żłobki (albo Zawór) i Radziejowa. Choć wieża zamknięta, dużo nie straciliśmy, bo góry pochłonęła mleczna mgła. Po wieczorem dotarliśmy do schroniska przy dużym skrzyżowaniu szlaków na Prehybie.
Wyspani i wypoczęci, ruszyliśmy w drogę. Na drugie śniadanie zjedliśmy gorący budyń z ogniska. Teraz już tylko została nam do pokonania Dzwonkówka i jak po sznurku zeszliśmy do Krościenka nad Dunajcem. Na zakończenie trasy obiad w Karczynie i chwila w Muzeum Przyrody Parku Pienińskiego.
Mimo, że wyjazd minoł nam w większości pod parasolem, deszcz nie popsuł nam humoru.
Dziękuję dzielnej ekipie: Zuzi, Zosi, Szyszce i Flipowi za świetnie spędzone dla dni!
Marysia