Zofia Szanter w Nowicy, 1983 r. Fot. Antoni Kroh
Jeśli interesujesz się cerkwiami, ikonami, Łemkowszczyzną, to zapewne znałeś Zofię Szanter, przynajmniej z nazwiska. Na Jej pogrzebie - w poniedziałek 28 listopada o godz. 14 w kościele św. Karola Boromeusza na Starych Powązkach spodziewam się tłumu, mimo niezbyt dogodnej pory.
Moja wiedza o licznych aktywnościach Zośki w ostatnim 25-leciu jest wyrywkowa i mglista, natomiast byłem jednym z pierwszych eskapeboli, którzy zetknęli się z tą niezwykłą osobą. W latach 70. angażowałem się w działalność szkoleniową SKPB. Nic więc dziwnego, że napotkałem studentkę, czy już absolwentkę historii sztuki znającą się na ikonach. Nie pomnę, jak do tego doszło. Pamiętam natomiast pokój Zochy: coś z muzeum, pracowni artysty, klubu towarzyskiego. Lokal był dobrze zlokalizowany - przy Świętokrzyskiej naprzeciw Pałacu Kultury - więc tym chętniej odwiedzany. Na początek spotykałem tam głównie podopiecznych Zochy z harcerstwa, w tym Tomka Szapiro - dziś rektora SGH. Później przewijała się tam np. młodzież ukraińska, wówczas na ogół nieufna wobec Polaków.
Z mojej perspektywy Zocha była przede wszystkim harcerką, najlepszej próby. To wyjaśnia, jak pracowała z ludźmi już w czasach poharcerskich. Wielu znalazło dzięki niej ulgę dla duszy i ciała. Kontynuowała tradycję rodzinną - jej ojciec był twórcą i wieloletnim dyrektorem Centralnej Składnicy Harcerskiej. Spytajcie ludzi pamiętających Warszawę z czasów PRL, co to była za instytucja. Na przykład jako pierwsza oficjalna placówka handlowa sprzedawała komputery.
W latach 1978-81 Zofia Szanter zorganizowała akcję (z udziałem ludzi z SKPB), która uratowała przed zawaleniem cerkiew w Przysłopiu. Wymieniono przegniły dolne wieńce zrębu, zrobiono odwodnienie. Praca była czysto społeczna i mało zmechanizowana. Uwarunkowania „zewnętrzne” inne niż dziś, gdy władze terenowe uważają dawne cerkwie za swój atut i nie szczędzą środków unijnych i własnych na ich remonty.
Przy okazji tamtej akcji Zośka zadomowiła się w Nowicy, w chałupie starej Chabajki. Ruch był tam jeszcze większy niż na Świętokrzyskiej. W latach 80. chyba każdy eskapebol przewinął się przez Nowicę. Paweł Wroński i Andrzej Ochremiak kupili chałupę. Co najmniej jedno zakończenie rajdu „Beskid Niski” miało miejsce w Nowicy, z wykorzystaniem rad i kontaktów Zośki. Dzisiaj w tej wsi łatwiej spotkać miastowego niż miejscowego, ale to się zaczęło od Zofii Szanter. Zachowując proporcje można by ją porównywać z tymi, co „odkryli” Zakopane czy Kazimierz Dolny.
Z bywalców Nowicy spoza Koła pamiętam niedużą, małomówną studentkę psychologii Magdę Tulli (dziś znaną pisarkę) i studenta polonistyki z Poznania - Dominika Księskiego, który tam przypadkiem zaszedł z turystycznego szlaku. Dominik był jednym z wielu gitarzystów kręcących się przy Zośce, co miało związek z inną jej doniosłą inicjatywą - „Śpiewnikiem z kożuchem”. Piosenki łemkowskie i ukraińskie już wcześniej drukowano w studenckich śpiewnikach, ale Zośka także z pracy nad swoim śpiewnikiem zrobiła akcję ogniskującą ludzi. W tym SKPB jako firmę, bowiem w tamtych czasach nie każdy (choćby ze względu na możliwości techniczne) mógł sobie publikować co chce.
Zośka zawsze była wolnym strzelcem. Nie próbowała robić kariery akademickiej; nie zniosłaby stosunków w tym środowisku. Na etacie pracowała tylko przez trzy lata (2004-2007), jako dyrektorka biura Stowarzyszenia Gazet Lokalnych. Jej szefem był ówczesny przewodniczący tego stowarzyszenia Dominik Księski.
Nie miała zamiaru poddawać się selekcji do SKPB. Nawet sobie z nas dobrotliwie pokpiwała, dzieląc przewodników na tych z kidzką i tych bez kidzki. Jednak ta harcerka zakochana w ikonach wywarła odczuwalny wpływ na to, jakim nasze Koło było i jest. Wielu z nas może to zdanie odnieść do siebie osobiście.
Bogdan Mościcki
* * *
Zofia Szanter osierociła swojego syna Michała, który jest obecnie na studiach. Jej nagłe odejście pozostawiło go w dramatycznej sytuacji nie tylko psychicznej, ale i finansowej. Dlatego kierowani współczuciem, pozwalamy sobie prosić Was o gest solidarności. Wasza pomoc finansowa pozwoli mu na pokrycie kosztów pogrzebu i przeżycie najtrudniejszego dla niego okresu. Poniżej podajemy nr rachunku bankowego, na który można dokonywać wpłat. Z góry serdecznie dziękujemy za każdą, nawet najmniejszą wpłatę.
Michał Szanter 24 1020 1013 0000 0202 0348 7295