Podczas przekraczania górskiej rzeki Surma-Tasz w Kirgizji 29 lipca 2015 roku zginął nasz Przyjaciel, przewodnik górski, lekarz i człowiek wielkiej pasji Mikołaj Łaniewski-Wołłk (1979-2015).
Poruszeni tragiczną śmiercią Mikołaja łączymy się w bólu z Hanią, Tadziem, Basią, Irenką, Rodzicami, Rodzeństwem i całą Jego Rodziną.
Przyjaciele ze Studenckiego Koła Przewodników Beskidzkich
Do Mikołaja
Mikołaj, w tej chwili, tak potwornej, wracam pamięcią do początków naszej przyjaźni…
Jest 1999 rok, ześrodkowanie rajdu „Beskid Niski”, mojego pierwszego rajdu z SKPB. Docieramy tam późno, koło 1 w nocy. Wokół ogniska tłum ludzi, wszyscy już mocno zmęczeni i senni. Tylko jedna osoba biega to tu, to tam. Dorzuca metrówki do ogniska, przynosi gary z gorącą herbatą, jest dosłownie wszędzie. Z pozoru wzór subtelności i delikatności – blond fryzura à la Piast Kołodziej, twarz Cherubina, ale jak się odezwie… Donośnym głosem zarządza wszystkimi, strofuje tych, którzy zachowują się nieodpowiednio, wszystko z uśmiechem i taktem. Co jakiś czas ten wulkan energii zdaje się przygasać. To te chwile, kiedy przytula się do smukłej, dziewczyny o twarzy, z której bije dobro. Trwa to krótko, zaraz znowu rusza do akcji, bo inni chcą już odpocząć. Tak Cię zapamiętałam. Ciebie i Hanię. Moich Przyjaciół.
Mikołaj, jakim Go zapamiętamy, obmyślający którędy wejść na szczyt
Potem spotykaliśmy się wielokrotnie. Jak wielu w kole pamiętam Cię, jako instruktora z wyjazdów kursowych. Twardego, niezłomnego i życzliwego jednocześnie, godnego podziwu. Wreszcie wspólne wypady w dalsze góry, Rosji, Tadżykistanu, Kirgizji… Śmialiśmy się, że skoro to Ty organizujesz wyjazd, to wszystko będzie „all inclusive”. Nie musimy się już o nic martwić. Ty, perfekcjonista, już wszystko przeczytałeś na temat miejsca, w które jedziemy, wyliczyłeś wszystko, wiedziałeś, co szczególnie warto zobaczyć. Wiedzieliśmy, że wyjazd z Tobą, będzie niezapomniany. Fascynujące miejsca, zapierające dech w piersiach widoki i dużo radości z przebywania w gronie nietuzinkowych ludzi. Tak to zawsze wyglądało. Wstawałeś pierwszy, w Sajanach budząc nas jakąś dziwaczną melodyjką. Pamiętam też odkopywanie jedzenia ukrytego gdzieś na przełęczy na początku wyjazdu, jakieś naprawianie sandałów nicią chirurgiczną, zmęczenie całej ekipy po zjedzeniu nazbyt tłustego obiadu, utworzenie Klubu pod Modrzewiem - gdy gadaliśmy pod drzewem stojąc z parasolami podczas lejącego od dłuższego czasu deszczu. Tyle obrazów. Góry i Ty, to takie naturalne połączenie. To, że nad wszystkim panujesz i jest tak sielsko, strasznie nas rozleniwiało. Nikt inny w tej sytuacji nie umiałby zapanować nad nami. Tobie zawsze udawało się nas zmobilizować, ruszaliśmy szybko dalej. Ufaliśmy Ci, wiedzieliśmy, że przy Tobie jesteśmy bezpieczni, a jeśli nawet coś się wydarzy, to Ty ruszysz nam pierwszy z pomocą. Taki byłeś w górach, a w Warszawie? Opiekuńczy mąż, tata o niczym nieograniczonej wyobraźni, niesamowicie ambitny, uzdolniony i troskliwy lekarz. Nie tak dawno zdawałeś bardzo trudne egzaminy specjalizacyjne. Byliśmy pewni, że pójdą Ci świetnie i tak się stało. Właściwie wydawało nam się, że wszystko przychodzi Ci bez trudu. Niemal każdą zaplanowaną rzecz, udawało Ci się doprowadzić do końca. A przy tym, ta niesłabnąca energia... Każdy za nas chciał być taki jak Ty.
I nagle ta wiadomość… Ty!? Tak potwornie ciężko w to uwierzyć…
Napisałeś kiedyś „w górach cenię sobie pustkę i ludzi, na których mogę liczyć. Mam nadzieję, że mnie nie zostawią”. Jasne, Mikołaj, jesteśmy. Nie zostawimy Hani, której serce jest przepełnione Tobą, dzieci – Tadzia, Basieczki i Irenki, w których zawsze będziemy widzieli cząstkę Ciebie, Twoich Rodziców i Braci.
Pa, Przyjacielu, możesz na nas liczyć, tak, jak my zawsze mogliśmy liczyć na Ciebie!
W imieniu przyjaciół z SKPB - Anna Jawor-Joniewicz
Możesz pomoć Rodzinie Mikołaja. Klinij na poniższe zdjęcie, by dowiedzieć się, jak to zrobić.
www.skpb.waw.pl/mikolaj