kontakt: tropicum (sabaczka) gmail (toczka) com
Moje pierwsze wyjazdy w góry, które pamiętam organizowane były przez moich rodziców. Będąc sześcioletnim pacholęciem zdobyłem Rysy. Dziś wiem, że była to jedynie zapowiedź wielkich czynów, które wkrótce miały stać się moim udziałem. Do swoich największych wyczynów zaliczam:
1999:
pierwszy raz wyjeżdżam sam w Gorce.
2000:
na zimowym wyjeździe kursowym kręcę się kilka godzin pod Żydowską Górą w Beskidzie Niskim nie mogąc znaleźć drogi do domu. Tylko dzięki mnie wycieczka tego dnia kończy się o godzinie 4 nad ranem! Osobą, która przyczyniła się do mojego wielkiego sukcesu tego dnia jest niewątpliwie Justa (blacha 567)
2004:
W drodze stopem z Teheranu do Europy dokonuję z moim przyjacielem pierwszego nocnego pieszego przejścia przez Płowdiw w Bułgarii.
2008:
1. Na kursowym przejściu wiosennym gotuję ogromną ilość makaronu. Makaronu jest tak dużo, iż po kilku minutach gotowania nadmiar świderków wypada z garnka.
2. Kieruję akcją ratunkową pod Gruszką. Mój kursowy kolega podczas ataku szczytowego pierwszej letniej wyprawy na Gruszkę, z braku tlenu, traci przytomność. Dzięki mojemu doświadczeniu i bardzo sprawnemu przeprowadzeniu akcji ratunkowej na wysokości 578 m. n. p. m. dziś kolega ten może cieszyć się blachą 637 i nie ma żadnych śladów obrażeń jakich doznał podczas tego potwornego wypadku, a nawet wydaje mu się, że wyprawa zakończyła się zdobyciem szczytu.
2009:
Po usłyszeniu piosenki ?Zostanie tyle gór? odchodzę od ogniska i idę spać do namiotu.
Te wszystkie dokonania utwierdzają mnie w przekonaniu, że los przeznaczył mnie do wielkości. Mam wiele planów na przyszłość. Marzy mi się kilkumiesięczna podróż na Suwalszczyznę i wiele innych dalekich wypraw. Liczę na to, że w Kole znajdą się śmiałkowie do tak niewyobrażalnych przedsięwzięć.