Image Slider - strona główna

Wspomnienie o Joannie Kotowicz-Jawor

Dnia 10 czerwca 2024 roku pożegnaliśmy na pogrzebie Joannę Kotowicz-Jawor, przewodniczkę SKPB kursu 1958/59. Joanna zmarła 30 maja tego roku, mając 84 lata.

W poniższym artykule przesyłamy trzy historie - wspomnienia osób z naszego środowiska, zbliżające nas do jej sylwetki, działalnosci i charakteru.

I. Żeby żyła w naszej pamięci.................................wspomnienia Krystyny Lady – Drużyckiej
II. Po prostu AŚ KA..................................................wspomnienia Ewy Beynar – Czeczott
III. Pożegnanie Joanny Kotowicz-Jawor …...........wspomnienia Barbary Ciszewskiej
IV. Dla Mamy.............................................................pożegnalny list Anny Jawor-Joniewicz

 

   Kotowicz_3_2023.jpgKotowicz 2
______________________________________________________________________________________________________________________

I. Żeby żyła w naszej pamięci

Krystyna Lady-Drużycka

Żeby żyła w naszej pamięci ..

Trudno pisać w czasie przeszłym o naszych przyjaciołach, których znaliśmy kilkadziesiąt lat.  I trudno oprzeć się odruchowi sięgnięcia po telefon, żeby do Nich zadzwonić. I trudno usunąć numer w telefonie ...
Chyba wszyscy to tak odczuwamy.

Ale pisanie o Nich, Ich wspominanie - jest koniecznie, żeby żyli w naszej pamięci. Tym razem o Joannie Kotowicz – Jawor popularnie zwanej „Aśką” lub „Kociakówną”. Bo tak o Niej mówiliśmy, choć była szanowaną i cenioną „Panią profesor w Instytucie Nauk Ekonomicznych PAN, w którym pełniła funkcje: zastępcy dyrektora ds. naukowych, zastępcy przewodniczącego Rady Naukowej, Kierownika Zakładu Mikroekonomii (odznaczona między innymi: Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski i Srebrnym Krzyżem Zasługi)” .

Aśka zmarła 30 maja 2024 roku po kliku latach walki z nieuleczalną chorobą.

Jej działalność w SKPB zaczęła się w roku akademickim 1958/59, wówczas studentki Szkoły Głównej Służby Zagranicznej SGSZ. Uczelnia ta działała w latach 1950-1961, a po zamknięciu szkoły w 1961 roku studentów przeniesiono na Wydział Handlu Zagranicznego w Szkole Głównej Planowania i Statystyki SGPiS.

Rok 1957 był początkiem działalności Koła Przewodników w Warszawie, a już w roku akademickim 1958/59 na tzw. Kursie Centralnym dla przyszłych przewodników pojawiła się Aśka. Kurs ten był zorganizowany w Szczyrku w Orlim Gnieździe, a odpowiedzialnym za młodych przyszłych przewodników był Zbyszek Jawor „ Fakir”, przyszły mąż Aśki – pobrali się 9 lipca 1963
roku (Zbyszek zmarł 3 stycznia 2011). Na tym Kursie Aśka była między innymi z Jurkiem Wichrem (bl. SKPB 007 – zmarł 16 czerwca 2023).

 

Kotowicz Wicher 1959

fot. 1 Rok 1959. Aśka Kotowicz z Jurkiem Wichrem „Oboje patrzą w przyszłość” choć wówczas nie wiedzieli,
że osiągną sukcesy na polu naukowym i obydwoje zostaną profesorami. (zdjęcie z archiwum M. i J. Wichrów)

 

Rok 1959 był bardzo intensywny dla członków Koła – bardzo dużo wyjazdów indywidualnych w polskie góry (przysłowiowa zagranica to jedynie Słowackie Tatry) oraz dużo prowadzonych obozów w Bieszczadach. Na obozy te przyjeżdżali studenci z ośrodków akademickich z całej Polski, co znakomicie służyło integracji środowiska studenckiego.

 

Jachimska Wicher Kotowicz 1959                        Wicher Kotowicz 1959

fot. 2 Rok 1959. Od lewej: Majka Jachimska, Jerzy Wicher, Aśka Kotowicz 
fot. 3 Rok 1959. Od lewej: Jurek Wicher i Aśka Kotowicz
(Zdjęcia z archiwum M. i J. Wichrów)

Ze wspólnych młodocianych wyjazdów z Aśką wspomnę tylko jeden. Był to wyjazd grupy przewodników nad Świder, a właściwie „na Świder”, bo sobotnio–niedzielny biwak był na wyspie w pobliżu ujścia Świdra do Wisły. Aśka była ze Zbyszkiem. Pobrali się kilka miesięcy później. A to był maj 1963 i chyba imieniny Aśki, bo 25 maja przypadają imieniny Joanny. Na tym biwaku Aśka dostała od Zbyszka w prezencie cudownego malutkiego czarnego kociaka – no przecież była Kociakówną. Kociaka nie trzeba było pilnować, bo z wyspy nie mógł uciec, a koty, jak pamiętam, przez wiele lat były nieodłącznymi domownikami Jaworów.

Bieszczady – to miejsce przez nas ukochane. Jaworowie lubili tam spędzać wakacje, nie tylko z małymi córkami, ale nawet już z dorosłymi. O ile pamiętam mieli stałe miejsce pobytu chyba w Wetlinie, i gdy z Januszem prowadziliśmy bazę w Berehach zawsze nas odwiedzali.

Nie tak dawno, bo dopiero w 2023 roku Aśka została uhonorowana blachą SKPB, która Jej się należała od początku działalności, ale z bliżej nieokreślonych przyczyn, pewna grupa tzw. starszych przewodników została pominięta przy ich rozdzielaniu. Dopiero w 2023 Zarząd SKPB naprawił ten fatalny błąd.
Asia opowiadała mi o wręczeniu blachy SKPB. Była wzruszona. Była również zachwycona miejscem, w którym to się odbyło (Puszcza Kampinoska) i sposobem wręczenia. Blacha była w pudełeczku wypełnionym zielonym mchem. I to jeszcze bardziej Ją wzruszyło. Grupie zgromadzonym tam przewodników bardzo długo mówiła o Bieszczadach przywołując czasy naszej młodości i wszyscy słuchali Jej opowiadania z zainteresowaniem.

Kotowicz Blacha 2023

Fot. 4. Rok 2023. Wręczenie blachy SKPB. Joannie - wręcza Piotr Bonik
(zdjęcie z archiwum SKPB)

 

Co jeszcze napisać o działalności Aśki ?

Ważną działalnością w integracji przewodników tzw starszej generacji były spotkania organizowane każdego roku w październiku. Inicjatorami tegoż byli: Aśka Kotowicz-Jawor, Baśka Ciszewska „Geografka” i Henryk Supronowicz.
Pierwsze spotkanie odbyło się w 1983 roku w górach Świętokrzyskich. Początkowo spotkania nosiły długą nazwę „Rajd weteranów bieszczadzkich w Górach Świętokrzyskich” a następnie dodawane były miejsca, w których te spotkania się odbywały. Kilkakrotnie miejscem noclegowym była Ameliówka, którą Aśka bardzo lubiła.

Przez kilka kolejnych lat organizatorami wciąż byli: Aśka, Baśka i czasami Henio. Potem prowadzenie przejęły inne osoby, by od chyba 2016 roku ponownie kierowanie przejęła Aśka, Baśka i zamiast Henia – ja, czyli trzy kierowniczki. Nazwa imprezy została skrócona do IKON.

Ikony 2017 Krzyżanowice

fot.5 „IKONY 2017” Krzyżanowice. Trzy kierowniczki – od lewej Baśka geografka, pośrodku Aśka i z prawej Krysiaczek.
Jurek Wicher zrobił zdjęcie trzech kierowniczek na kanapie. Zdjęcie przetworzył – sugerując, ze jest to mural. Dodał do tego zabawny komentarz: Popularność Rajdu "Ikony Bieszczadzkie" 2017 jest już tak duża, że pojawiły się nawet pierwsze murale przedstawiające Panie Kierowniczki. Co Wy na to? Pzdr. Jurek (Wicher)

 

Gdy Aśka zaczęła chorować i nie mogła jechać na IKONY - Jej działalność organizacyjna sprowadziła się do wspólnego opracowywania programu, przy którym wykazywała się doskonałą znajomością terenu, do którego się wybieraliśmy. Okazało się, że bardzo dobrze zna Roztocze, Ziemię Łódzką, województwo świętokrzyskie. Jej odkryciem dla nas była np. Góra Chełmowa w Nowej Słupi. Zawsze miała cenne i trafne uwagi dotyczące programu. Jeszce w roku 2022, mimo choroby, Aśka z rodziną dojechała w niedzielę na IKONY do Łowicza, który był w programie zwiedzania.

W 2023 roku doczekaliśmy się 40-lecia tej imprezy i choć Aśka nie mogła pojechać na to jubileuszowe spotkania – przekazałam Jej drewniany pamiątkowy medal, który otrzymywali wszyscy uczestnicy IKON 2023 na zakończeniu, które odbywało się Świętej Katarzynie.

Aśka od wielu lat (kiedy jeszcze naprawdę byliśmy dużo młodsi) z takim miłym półuśmiechem powtarzała, niby dziwiąc się, że ciągle mamy ochotę na te październikowe spotkania: „Mówię Ci, jak Ci staruszkowie się rozpędzą, to tak będą jeździć i jeździć na te spotkania i nic ich nie zatrzyma” I czy mamy organizować te spotkania nadal?

Bez Ciebie Asiu, bez Skibianki !
Dodam: chyba, że nas już nie stanie, tak jak i Ciebie Asiu!

Memoriał

______________________________________________________________________________________________________________________

II. Po prostu AŚ KA

Ewa Beynar – Czeczott

Aśkę poznałam na kursie na prawo jazdy organizowanym dla studentów. Ona studiowała w szkole Głównej Służby Zagranicznej - ja na Politechnice.
Jej nieumiejętność w zdobyciu wiedzy na temat budowy silnika była wręcz rozczulająca. Korzystając z konsultacji licznych wielbicieli pokonała trudności i (obowiązkowy wtedy) egzamin z budowy silnika - zdała. Prawka uzyskałyśmy, przy czym ona ze swojego skorzystała jeden raz w życiu, już więcej nie wsiadała za kierownicę. Nie do wszystkiego ma się talent!

Ale cenniejszym rezultatem tego kursu była nasza przyjaźń. Przypadłyśmy sobie od t. zw. pierwszego wejrzenia. Ona już wtedy była po pierwszym kursie Koła Przewodników, co mi bardzo imponowało. Zaproponowała wspólny wypad w Tatry. Pojechałyśmy na Halę Gąsienicową.

I tak już się toczyło. „Zawaletowałam” na turnusie prowadzonym przez Jej przyszłego męża Zbyszka Jawora, po czym rozpoczęłam formalną karierę przewodnicką. Prowadziłyśmy różne turnusy, a także wędrowałyśmy same dużo gadając. Na rajdy dokooptowałyśmy trzecią przyjaciółkę Verę Lechtman i stanowiłyśmy silny team o nazwie „Takie inne”. Rzeczywiście może i byłyśmy nieco inne, a w każdym razie starałyśmy się być samodzielne i bardzo dziarskie.

No ale każde studia się wreszcie kończą, choć w tamtych czasach rekordziści potrafili po kilkanaście lat chłonąć wiedzę w przerwach między rajdami, nartami i balangami.
Ja pojechałam do roboty w Solinie, ona zaczęła naukową pracę na SGPIS. Ale nic nie wygasło. Pisałyśmy długie listy, widywałyśmy się kiedy mnie odwiedzała (za pozwoleniem Jej Mamy, co było trudne do uzyskania). Tematy rozmów były poważniejsze i bardziej życiowe.
Ja z Soliny wyprowadziłam się w 67 roku.

Rok 1968 był ciężki dla nas wszystkich a najbardziej dla naszej trzeciej „takiej innej” czyli Very. Powychodziłyśmy za mąż, porodziły się dzieci. Vera wyemigrowała.
Ale przerwy w naszych dobrych relacjach nie było. Miałyśmy w sobie wsparcie. Odbywałyśmy wspólne spacery z wózkami z z dziećmi, prowadziłyśmy rozmowy, wymieniając się poglądami na życie i informacjami co „rzucili” w którym sklepie.

Aśka zdobywała coraz lepszą pozycję naukowca. Otrzymała tytuł profesora, ale to nie wprowadzało dystansu między Nią a starymi znajomymi. Dzieci rosły, komuna kwitła.
Koledzy z pokrewnego koła przewodników (Katowice) zorganizowali rajd starych pierników w Beskidzie Żywieckim, co akurat zbiegło się z aresztowaniem naszej koleżanki przewodniczki Miśki (Elżbieta Misiak-Bremer). Atmosfera niezapomniana. My też zorganizowaliśmy rajd, dla wówczas czterdziestoletnich „staroci”, który od tej pory jest organizowany co roku dla odmiany w Górach Świętokrzyskich. Jego jedną z organizatorek do niedawna była właśnie Aśka. Coraz mniej uczestników, starych dowożą wnuki. Odchodzą przyjaciele. Obie zostałyśmy wdowami. Z Verą też słabszy kontakt.

Choroba dopadła Ją parę lat temu. Aśka nie chciała wdawać się w szczegóły dotyczące Jej stanu zdrowia. Taki temat nie mieścił się w repertuarze Jej rozmów. Nie rozczulała się nad sobą, cieszyła się rodziną, troskliwością jakiej doznawała. Ale nie byłaby sobą gdyby nie komentowała ironicznie swoich licznych (nie do końca komfortowych) pobytów w szpitalu.

No głupio będzie teraz nie mieć z kim omówić najnowszych wydarzeń krajowych, zaproponować spotkanie na działce lub po prostu pogadać. Takie przyjaźnie często się nie zdarzają!

 

 

______________________________________________________________________________________________________________________

III. Pożegnanie Joanny Kotowicz-Jawor 

Baśka Ciszewska (geografka)

Z wielkim smutkiem żegnam koleżankę ze studenckich rajdów w Beskidach, (szczególnie w Bieszczadach), Górach Świętokrzyskich i z prywatnych spotkań.

Aśka była jedną z pierwszych przewodniczek w SKPB. Potem gdy byliśmy już czterdziestolatkami, mieliśmy swoje prace zawodowe a także swoje rodziny i dzieci, odżyły nasze wspólne spotkania w górach. Były to wakacje w Bieszczadach w tak zwanym „skansenie” nad Sanem, a potem coroczne jesienne weekendy połączone z coraz mniej wymagającym marszem w Górach Świętokrzyskich i innych miejscach.

Właśnie o tych październikowych rajdach chcę opowiedzieć. Wszystko się zaczęło w stanie wojennym, kiedy to koledzy ze środowiska katowickiego zaprosili „Warszawę” na wiosenny rajd beskidzki. Potem był jesienny rewanż – i tak już zostało. Pierwsze jesienne rajdy organizowałyśmy właśnie z Aśką. Trzeba było wymyślić miejsce, trasę, atrakcje po drodze, zarezerwować nocleg i zapewnić obszerną salę na wieczorne śpiewanie i biesiadę. Gdy już wszystko było opracowane zasiadałyśmy do adresowania kopert z zaproszeniami. Niestety wówczas jeszcze nie było e-maili, a i telefony nie zawsze były dostępne. Przygotowywałyśmy też dyplomy dla wszystkich uczestników, potwierdzające ich uczestnictwo w imprezie (wszystkie jako nagroda za zajęcie pierwszego miejsca), które były bardzo uroczyście wręczane, na sobotnim wieczornym spotkaniu.

Aśka była mistrzynią w wynajdowaniu ciekawych miejsc takich jak skanseny, przedziwne malutkie muzea np. muzeum siekier itp. Poza tym bardzo miło potrafiła poprowadzić taką imprezę, w której niekiedy brało udział blisko setka osób. Na te pierwsze rajdy jeździły z nami nasze dzieci, a po latach nasze wnuki.

Dzięki tej inicjatywie te październikowe rajdy, czy to w Górach Świętokrzyskich czy w Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, czy w Górach Pieprzowych czy w innych miejscach stały się tradycją. Organizatorzy się zmieniali, ale pierwotna atmosfera przyjacielskiego spotkania została.

Aśka uczestniczyła w „komitecie organizacyjnym” do końca, do października 2023 r.

Jak ważne dla nas były te spotkania, których duszą była Aśka, może pokazać taki przykład. Przypominam sobie jesień 1988 roku, kiedy z Ewą Beynar-Czeczott przyleciałyśmy z wyprawy w Himalaje i pokonując wszelkie przeszkody, łapiąc pociągi i autobusy, pędziłyśmy w Góry Świętokrzyskie, żeby nie opuścić spotkania z przyjaciółmi.

Ukochanie gór było początkiem wieloletnich przyjaźni. Spotykaliśmy się na imieninach, urodzinach, na „Sylwestrach”, na kawkach, na ślubach dzieci, a ostatnio niestety na pogrzebach.

Ciszewska Kotowicz

fot.1 Od lewej: Baśka Ciszewska z Aśką
Zdjęcie z archiwum B.Ciszewskiej

Niezapomniane były nasze jednodniowe wycieczki samochodem w okolice Warszawy w składzie Aśka, Skibianka, Małgosia Wicher i ja - do Orońska, albo po wschodniej stronie Wisły do Ciechanowa zatrzymując się po drodze przy miejscach godnych zwiedzenia. W tym też składzie, w lecie przed pandemią, spędziłyśmy urocze dni w Piaskach na Mierzei Wiślanej. Stamtąd pochodzi zdjęcie koleżanek na ławeczce z Kopernikiem we Fromborku.

 

Kotowicz Wicher Skibianka

fot. 2 Od lewej Aśka, Małgosia Wicher i Elżbieta Skiba-Osuchowska (Skibianka)
Zdjęcia z archiwum B. Ciszewskiej

 

Niestety, nie powtórzymy już wyprawy nad Morze, nie ma już Aśki i nie ma Skibianki. Byłyśmy razem ponad pół wieku. Trudno się pogodzić z tym, że odeszłaś na zawsze. Żegnaj kochana Asiu, mądra, dobra, zawsze życzliwa koleżanko!

______________________________________________________________________________________________________________________

 

IV. Do Mamy 

Anna Jawor-Joniewicz

Czy jeśli się kogoś bardzo kocha, to jego śmierć cokolwiek zmienia, Mamo? Chyba nie? Raczej nie… Może tylko to, że jakoś trudniej się spotkać. Wpadłam dziś na chwilę do Twojego mieszkania, nie zastałam Cię. Niby wszystko jest po staremu, a jednak nic tam już do siebie nie pasuje, rzeczy jakieś koślawe, niepotrzebne, jakby pozbawione wspólnego mianownika… Podeszłam do okna. Wiesz? Twoja ulubiona róża nadal kwitnie, ta, którą posadziła pod balkonem Aga, dla Ciebie i Taty. Pamiętasz, jak jeszcze kilka tygodni temu nie mogłaś się doczekać aż rozwiną się jej pąki? Twoje pąsowe pelargonie też rosną sobie jakby nic się nie stało. Tylko krokusy ode mnie już zwiędły. Zawsze powtarzasz, że najpiękniejszym widokiem na świecie jest tatrzańska Dolina Chochołowska wiosną, usłana krokusami po horyzont. Góry… To Twoja wielka miłość i pasja. W nich poznałaś Tatę i swoich przyjaciół z SKPB, w tym najbardziej Ci oddane Ewę, Małgonię, Baśkę, Kryśkę i drugą Ewę… Góry to obowiązkowy punkt każdego urlopu. Bardzo lubiłam tę przewidywalność wakacji w dzieciństwie. Najpierw kilka tygodni na działce (widzę jak piszesz kolejny artykuł na stoliku ustawionym pod wiśnią), a potem końcówka lata w Bieszczadach. Pamiętasz te całodniowe podróże naszą błękitną Ładą 1500 z Warszawy do Wetliny? Leżałyśmy sobie z Agą pod śpiworem na tylnej kanapie. Teraz dostalibyście z Tatą za to mandat. Na miejscu nie było taryfy ulgowej, codziennie wstawaliśmy wcześnie i ruszaliśmy na szlak. Widzę Cię z - jak zawsze - zawiązanym wokół bioder swetrem lub kurtką, idącą – metodycznie - w równym tempie. A potem siadamy sobie rodzinnie na obowiązkowy posiłek. Czuję jak olej od szprotek z puszki ścieka mi po palcach. Każdy ma już swoją kromkę w rękach. Ty, Tata, Aga… W deszczowe dni ruszamy na grzyby. Twoje ulubione to oczywiście czerwone koźlarki. Najpiękniejsze znajdujemy w jagodziskach pod Działem. Tam też porzuciłam kiedyś w głębokim błocku moje buty uciekając przed żmiją. Wyciągnęłaś je i cierpliwie oczyściłaś. Pamiętasz? Albo innym razem osłaniałaś mnie na stokach Otrytu od pędzącego stada byków, kazałaś mi się schować wśród gęstej leszczyny... Byłaś przy mnie gdy, jak zwykle latem, zatruwałam się czymś albo dostawałam anginy. Starałaś się wtedy dodać mi otuchy na różne sposoby, czasem dziwaczne. Słyszę jak mówisz „Anuś, nie zasypiaj, zatańczę Ci. Tany, tany…” i zaczynasz komicznie pląsać…

Wiemy z siostrą, że jesteśmy dla Ciebie bardzo ważne, najważniejsze. Jesteś dumna z naszych mniejszych i większych osiągnięć zawodowych. Bardzo martwisz się o nas i nienawidzisz nawet krótkiej rozłąki z nami. Ten lęk wzrasta po moim wypadku w górach. Kiedy po latach jadę do Nepalu na prosty trekking wokół Annapurny jesteś pewna, że zatajam przed Tobą prawdziwy cel mojej podróży. Zrezygnowana mówisz mi wtedy na pożegnanie „Uważaj na siebie na tym Evereście”…

Bywasz roztargniona, jak wtedy, gdy smażąc wątróbki zamiast oleju dolałaś do nich Ludwika - pięknie wyglądały w jego zieleni - albo wtedy, gdy wstawiłaś szklankę herbaty do lodówki. Zwykle jednak twardo stąpasz po ziemi. Obserwujesz i analizujesz rzeczywistość, doradzasz nam jak postępować. Robisz to jednak z taktem, nie narzucasz swojego zdania, szanujesz nasze decyzje, dzielisz się wiedzą. Wiem, że podobnie starasz się postępować w pracy. Masz ogromne poczucie obowiązku. Prace magisterskie swoich studentów „szlifujesz”, jak mawiasz, z nimi tak długo, aż nabiorą właściwego kształtu. Oni zaś potrafią to docenić. Pamiętasz tę dziewczynę, która po obronie pracy magisterskiej z wdzięczności przywiozła Ci z rodzinnej wioski 4 kg wołowiny i nalewkę?

Do ważniejszych wystąpień przygotowujesz się wygłaszając je w domu na głos. Potrzebujesz wtedy słuchacza. Przed Twoim egzaminem habilitacyjnym padło akurat na mnie. Od tego potoku Twoich trudnych słów trochę zachciało mi się spać, ale zaraz usłyszałam: „Anuś, otwórz oczy, mówię o teorii Keynes’a to fundament, to jest bardzo ważne!”

Ostatnio chętnie uczestniczysz zdalnie w różnych wydarzeniach naukowych. Mówisz, że daje Ci to chwilę wytchnienia od codzienności. Pozwala zapomnieć. Rozumiemy… Widzimy Twoje zmęczenie Mamo, nic już nie możemy zrobić. Odpocznij teraz, Kochana, u boku Taty. Przyjdziemy później, teraz już lecimy zająć się życiem. Przejdziemy przez nie wciąż zerkając wstecz…

 

 

SKPB wspierają

Tagi

Adam Panasik Akcja Lato Ala Słoma Asia Borkowska Babia Góra Barbara Ciach Bartosz Pergół Bartłomiej Kobierzyński Baza namiotowa, Baza w Regetowie Beskid Makowski Beskid Mały Beskid Niski Beskid Sądecki Beskid Wyspowy Beskid Śląski Beskid Śląsko-Morawski Beskid Żywiecki Bieszczady Blanka Błaszczak, Boże Ciało Chata SKPB Chata w Teodorówce chatka studencka Czechy Docent Dzidek dzieci dzieci w górach długi weekend Ewa Czupta Ewa Mazur Ewa Perlińska-Kobierzyńska Gorce Gorgany Gosia Pleban Grigorii Sirociuk Grzegorz Tyliński Grzegorz Zając Hanka Nowicka harmonogram kursu Hubert Rachubiński Impreza na orientację InO Jacek Perłowski Jacek Szczepaniak Joanna Dobosz Kamila Wachnicka, Karol Osiak Karpaty Ukraińskie Kasia Janiak Krzysiek Chodorowski Krzysiek Mazurek Kuba Rozenbaum Kurs przewodnicki, Lackowa Maciej Kubacki Manewry SKPB Marcin Błoński Marcin Drzymała Mariusz Pietrzak Mateusz Piotrowski Natalia Zwolińska Nocleg w namiocie Nocleg w schronisku Paweł Bieniek Paweł Lustig Paweł Łodziński Pieniny Pieszy Piotr Bonik Rajd Beskid Niski Rajd Połoniny Rumunia Stasiek Sobociński studenckie lato studenckie wyjazdy Sudety szkolenie Słowacja Teodorówka trasa dla dzieci Ukraina Ula Smykowska Weekend Weronika Szatkowska Wiktor Porakowski Wojtek Saletra Wyjazd chatkowy Wyjazd pod namiot Wyjazd rowerowy wyjazd samochodowy wyjazd schroniskowy Wyjazd w góry wyjazdy studenckie wyjazdy w góry zarząd Zawody na orientację Zosia Wiśniewska Zuzia Smoczyńska